Gwiazdami ostatniego przed wakacyjną przerwą koncertu łomżyńskich filharmoników byli goście z Francji: skrzypaczka Judith Le Monnier i dyrygent Nicolas Krauze. Entuzjastycznie przyjęci przez publiczność artyści wykonali ponadczasowe utwory wybitnych francuskich kompozytorów, między innymi, Saint-Saënsa, Ravela, Masseneta oraz Faure.
Mający polskie korzenie i częściowo powiązani rodzinnie z Łomżą - żona Nicolasa Krauze pochodzi z naszego miasta – goście zaprezentowali się z jak najlepszej strony, udowadniając, że nagrody w konkursach czy współpraca z prestiżowymi orkiestrami nie były dziełem przypadku. Finał sezonu okazał się godnym podsumowaniem i zwieńczeniem tego wszystkiego, co łomżyńscy – i nie tylko – melomani mieli okazję usłyszeć w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy. Osoby solistki i dyrygenta zasugerowały dobór repertuaru. Dlatego, zgodnie z tytułem koncertu, „Pocztówka z Paryża”, złożyły się nań utwory wybitnych kompozytorów francuskich, tworzących w XIX i XX wieku. Jedynym wyjątkiem okazał się utwór amerykańskiego kompozytora szwajcarskiego pochodzenia, Ernesta Blocha, pasujący jednak muzycznie do reszty repertuaru.
Koncert rozpoczęła trzyczęściowa Sinfonietta op.52 Alberta Roussela. Napisana w 1934 roku, trzy lata przed śmiercią kompozytora, była idealnym wprowadzeniem do pozostałych utworów i zarazem efektownym popisem łomżyńskich filharmoników pod batutą Nicolasa Krauze. Dwa utwory z udziałem solistki, Judith Le Monnier, przedzieliła krótka kompozycja Nocturne op. 57 ze suity „Shylock” mistrza krótkich form, Gabriela Faure.
Pierwszym utworem, w którym swe imponujące umiejętności zaprezentowała francuska, zaledwie 25-letnia skrzypaczka, był Nigun ze suity na skrzypce i orkiestrę „Baal Shem” wspomnianego już wcześniej Blocha. Owa radosna pieśń Chasydów była jednak tylko wstępem do tego, co miało zabrzmieć za kilka minut. Skomponowane przez Camille Saint-Saënsa w 1873 roku, poprzedzone introdukcją, Rondo capriccioso op.28 okazało się trwającą dziewięć minut ucztą dla uszu. Kiedy po nie milknących długo oklaskach skrzypaczka znikła za kulisami przyszła pora na utwory Claude'a Debussy’ego. Obchodzimy w tym roku 150 rocznicę urodzin tego kompozytora, jednak to zapewne nie był jedyny powód, dla którego aż dwa utwory jego autorstwa wykonano w ten czwartkowy wieczór.
Najpierw Filharmonia Kameralna zagrała „Danses sacrées et profanes”, czyli Danse sacrée i Dance profanes, po czym towarzyszyła solistce w walcu, oryginalnie napisanym na harfę w roku 1910 - La plus que lente.
Koncert miał zakończyć utwór jednego z najpopularniejszych francuskich kompozytorów, Maurice’a Ravela. Skomponowany w roku 1924 Tzigane nie jest szczególnie ceniony przez krytyków i znawców, podkreślających fakt użycia stylizacji muzyki cygańskiej, a nie czerpaniu przez kompozytora natchnienia z oryginalnego folkloru. Nie zmienia to jednak faktu, że Judith Le Monnier po raz kolejny porywająco zagrała w czasie tego koncertu. Solistka w czasie trwającego 10 minut utworu zaprezentowała nie tylko niebywałą, oszałamiającą technikę gry, ale połączyła ją z pełną subtelności i finezji natchnioną interpretacją.
Po takich emocjach bis był jedynym możliwym do zaakceptowania przez publiczność rozwiązaniem. Ostatnim utworem okazało się intermezzo na skrzypce - Méditation de Thaïs - Julesa Masseneta. Popularne do dnia dzisiejszego, pochodzące z muzycznej adaptacji komedii Anatola France’a powstałej przed 118 laty stało się perfekcyjnym zwieńczeniem zakończonego w wielkim stylu sezonu
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski