Niezbędne jest tu przypomnienie pewnych faktów związanych z inwestycją pod hasłem "Miejska Hala Targowa". Po decyzji o budowie tego obiektu przeprowadzona została normalna procedura przetargowa. W myśl obowiązującego w naszym kraju prawa, decydującym kryterium wyboru wykonawcy jest najniższa cena. W ten sposób postępowanie wygrała i została wykonawcą firma MASBUD z Suwałk. Umowa została podpisana z końcem grudnia 2012 roku. Znalazły się w niej zapisy o „ryczałtowym” wynagrodzeniu wykonawcy, co miało później istotne konsekwencje.
W czasie rozstrzygania przetargu nie było żadnych podstaw, by wątpić czy ten podmiot gospodarczy jest w stanie wywiązać się z kontraktu, w każdym jego aspekcie. Spółka MASBUD zobowiązała się, że wybuduje obiekt, a potem – zgodnie z projektem i harmonogramem - przekaże go przyszłemu użytkownikowi. Nie do inwestora, czyli miasta, należała decyzja, czy będą na budowie angażowani pracownicy samego MASBUD-u, czy też inne firmy i jak będzie wyglądało ich rozliczanie z głównym wykonawcą. W każdym razie każda faktura dotycząca prac zrealizowanych przez podwykonawców miała być wystawiana na MASBUD.
Dopiero po formalnym rozpoczęciu inwestycji do Urzędu Miejskiego zaczęły docierać niepokojące sygnały na temat jej przebiegu, np. dotyczące realizacji harmonogramu budowy. Żaden z nich nie mógł jednak stanowić podstawy, by rozważać rozwiązanie kontraktu ryzykując sądowe rozstrzyganie sporu, koszty i zawieszenie budowy, być może na wiele miesięcy.
Naprawdę poważne problemy zaczęły się, gdy na skraju upadłości stanęła firma PBK z Ostrołęki, czyli główny podwykonawca. Dla ratowania inwestycji miasto włączyło się w proces poszukiwania innych podmiotów, które mogłyby dokończyć prace. Nadal jednak obowiązywała umowa z firmą MASBUD, z zapisanym w niej wynagrodzeniem wykonawcy, w którym powinny się „zmieścić” także koszty angażowania podwykonawców. Miasto nie mogło nic zmieniać w ustalonych na przetargu warunkach kontraktu bez naruszenia ustaw: o finansach publicznych oraz o zamówieniach publicznych.
Problemy firmy MASBUD jednak narastały i miasto, aby ratować całą inwestycję, ale także interesy podwykonawców, wśród których były również łomżyńskie firmy, zdecydowało się na umowę cesji. Pozwalała ona przekazywać pieniądze za zrealizowanie konkretnych prac wprost do podwykonawców. Na ogólną kwotę kontraktu z suwalskim wykonawcą, czyli 8 milionów 286 tysięcy złotych, miasto uregulowało zobowiązania w wysokości 7 milionów 560 tysięcy 326 złotych. Ogromna większość pieniędzy trafiła do podwykonawców budowy za zrealizowane prace.
Nie wszystkie jednak podmioty zaangażowane przez MASBUD do realizacji inwestycji mogły być objęte umową cesji. Co więcej, główny wykonawca naliczył podwykonawcom z obu grup („cesyjnej” i „niecesyjnej”) kary umowne. Dodatkowo także wystąpił do miasta o wstrzymanie wszelkich płatności dla tych firm.
Od tej chwili miasto nie mogło już dokonywać żadnych rozliczeń, nawet wynikających z umowy cesji, ponieważ uznawałoby w ten sposób zasadność kar i musiałoby je również uregulować. Dlatego poinformowało podwykonawców o możliwości skorzystania z drogi sądowej, bo tylko na podstawie prawomocnych orzeczeń można będzie ustalić uprawnienia każdej z firm do konkretnych kwot za wykonane prace. W budżecie Łomży została zabezpieczona kwota 1 miliona 261 tysięcy złotych (ubezpieczenie inwestycji oraz pieniądze z częściowo tylko opłaconej ostatniej faktury dla MASBUD-u).
Władze miasta zdają sobie sprawę, że zwłoka w odzyskaniu pieniędzy jest poważnym problemem dla wielu firm, które były zaangażowane w budowę Miejskiej Hali Targowej przy ul. Sikorskiego. Nie jest jednak możliwe – pod groźbą odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych lub nawet sankcji karnych – przekazanie pieniędzy w sytuacjach budzących wątpliwości prawne bez wyczerpania pełnej procedury sądowej. Dotyczy to np. roszczeń podwykonawców na ponad 731 tysięcy złotych, które nie są uwzględnione w żadnej fakturze generalnego wykonawcy. Miasto ma jedynie kserokopie faktur wystawionych przez owe firmy na MASBUD. W żaden sposób „dokumenty” w tej postaci nie mogą stanowić podstawy do przekazywania pieniędzy, choćby były jak najbardziej uzasadnione wykonanymi pracami. Inwestor, czyli w tym przypadku miasto, nie może ponosić konsekwencji tego, że wykonawca biorąc udział w przetargu np. źle oszacował koszty czy, co gorsza świadomie przedstawił nierealną ofertę tylko po to, by zdobyć kontrakt.
Bezpośrednie włączenie się miasta w inwestycję, jako jednej ze stron umowy cesji, wynikało jedynie z chęci ratowania ważnej dla Łomży inwestycji oraz małych firm biorących udział w budowie w charakterze podwykonawców. Przykre i nieuczciwe jest, że teraz to władze samorządowe przedstawiane są jako główny sprawca problemów, a nie firma, która wbrew własnym deklaracjom i gwarancjom nie potrafiła sobie poradzić z przyjętymi zobowiązaniami, a na koniec jeszcze uniemożliwiła szybkie wypłacenie należności firmom, które rzetelnie wykonały swoją pracę. Pozytywne dla wszystkich stron zakończenie sprawy utrudnia także brak możliwości nawiązania kontaktu z generalnym wykonawcą. Jednakże wszystkie należne podwykonawcom kwoty trafią do nich, gdy tylko zostaną prawomocnie określone w orzeczeniach sądowych.