Kilkuset uczniów z klas IV – VII oraz z zerówki uczestniczyło w sprawdzianie „mikołajowych umiejętności” pod hasłem "Szukamy Pomocnika Świętego Mikołaja". A że to funkcja niezwykle odpowiedzialna i trudna nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Taki Pomocnik już od rana 24 grudnia musi pozostawać w pogotowiu, by w razie potrzeby móc zastąpić Świętego we wskazanych zadaniach. Staruszek ma przecież swoje lata (nie wypominając wieku oczywiście), a dzieci, do których trzeba dotrzeć jest mnóstwo...
Żeby móc zastąpić Mikołaja, trzeba wiele potrafić. Do umiejętności podstawowych Pomocnika należą więc: błyskawiczne upodobnienie się do Mikołaja (broda, czapka, strój), umiejętność dostawania się do domów dzieci przez komin lub okno, powożenie saniami nawet w sytuacji, kiedy renifery są przeciążone, a wszystko to z workiem prezentów w rękach bądź na plecach. A to nie koniec zadań, bo trzeba również potrafić naśladując głos Mikołaja w odpowiednim momencie i z właściwym akcentem rzucić słynne "Ho, ho, ho!".
Mimo, że praca nie jest łatwa, chęć uzyskania licencji Pomocnika na bieżący rok zgłosiła masa uczniów. Wybrano najlepszych pięćdziesięciu (różnej płci i w różnym wieku). Tor przeszkód badający "mikołajowe sprawności" odbył się w hali sportowej Siódemki. Rozpoczynał się od podjęcia worka z prezentami, z którym następnie kandydat ubiegający się o licencję pędził ku stanowiskom, gdzie przywdziewał brodę i czapkę. W dalszej kolejności (cały czas z workiem prezentów) biegł co sił do zaimprowizowanego komina, przez który musiał przedostać się do kominka, przez który z kolei wychodził na zewnątrz (czyli do domu właściwej rodziny). Następnie po tym, jak odłożył upominek pod choinkę, pędził do sań, gdzie musiał poradzić sobie z zaprogramowaną sytuacją braku reniferów (z powodu przemęczenia zwierząt, akcji strajkowej zwierzyny dzikiej czy po prostu spóźnienia rogaczy), zaprzęgając się samemu do sań i umieszczając na nim worek z prezentami (o nim zapomnieć przecież nie wolno – wszak Mikołaj bez worka z prezentami staje się tylko przerośniętym krasnalem). Po przeciągnięciu sań we właściwe miejsce, kandydat docierał do kolejnego stanowiska (o worku z prezentami cały czas pamiętamy), przy którym z właściwym Mikołajowi tembrem głosu rzucał do mikrofonu "Ho, ho, ho!" nie myląc, rzecz jasna wymaganej liczby sylab i nie gubiąc odpowiedniego poziomu głośności. Następnie zdejmował czapkę, brodę i dostarczał worek prezentów do bazy, gdzie mógł już odpocząć, gdyż tam worek przejmował kolejny kandydat na Pomocnika. Cały tor przeszkód wykonywany był na czas, a najlepsi zostali licencjonowanymi Pomocnikami Św. Mikołaja, odbierając wielkie brawa, gratulacje i, co najważniejsze, właściwe dokumenty. Wszystko odbyło się przed pełnymi trybunami widzów tak, by jednocześnie móc zbadać odporność na stres zdających egzamin na licencję.
Po skrupulatnym wyselekcjonowaniu najlepszych Pomocników, jesteśmy pewni, w te Święta wszystkie prezenty będą na czas. Jeśli nawet Święty Mikołaj będzie miał jakieś trudności, nasi ludzie z Siódemki staną na wysokości zadania. Dzieci mogą być spokojne, licencjonowani Pomocnicy czuwają…
W przedświątecznym tygodniu odłożyliśmy nieco na bok podręczniki i zeszyty, stawiając na zabawę i radość. W hali sportowej Siódemki było pełno i zabawy, i radości. Zabierzmy je ze sobą do domów. Wesołych Świąt życzą uczniowie i nauczyciele.
tekst i fot. Kamil Konopka (SP 7)