- Takie mecze to doskonała promocja miasta i piłki nożnej. Na trybunach pojawiło się wielu kibiców. To pokazuje, że w Łomży potrzebna jest piłka na odpowiednim poziomie – mówi prezydent Mariusz Chrzanowski i dodaje, że mecz był emocjonującym widowiskiem. - Zawodnicy stanęli na wysokości zadania i podjęli walkę z utytułowanym rywalem, czterokrotnym mistrzem Polski. A niewiele brakowało do strzelenia bramki. Ten punkt jest na pewno cenny i przybliża do zrealizowania przedsezonowego celu, czyli utrzymania w lidze. Ale w dalszej perspektywie ten klub zasługuje na coś więcej – podsumowuje włodarz miasta, który tuż przed pierwszym gwizdkiem wręczył pamiątkowy grawerton i koszulkę z logiem Miata Łomża kierownikowi drużyny, Waldemarowi Antolakowi, w podziękowaniu za wieloletnią pracę w klubie.
Od samego początku spotkania inicjatywę przejęli piłkarze Widzewa, którzy częściej utrzymywali się przy piłce. To jednak łomżanie tworzyli sobie dogodne sytuacje bramkowe. Najbliżej pokonania golkipera gości był Damian Gałązka. W 43. min przejął piłkę na 25 metrze, ale Maciej Humerski był na posterunku i piękną paradą sparował futbolówkę na rzut rożny. Po zmianie stron Widzewiacy starali się dominować, ich ataki były jednak rozbijane przez dobrze dysponowaną tego dnia obronę gospodarzy. Pierwszy celny strzał na bramkę piłkarze RTS-u oddali dopiero w 78. min. Po strzale z dystansu Mateusza Michalskiego piłkę wyłapał Paweł Lipiec.
Z wyniku i przebiegu meczu zadowolenia nie krył Krzysztof Ogrodziński, trener ŁKS 1926 Łomża. Podkreślał, że jego zespół konsekwentnie realizował przedmeczowe założenia taktyczne. - Zagraliśmy super pierwszą połowę, w której rywale nie stworzyli praktycznie sytuacji z gry, a jedynie ze stałych fragmentów. W drugiej odsłonie dało o sobie znać zmęczenie, Widzew się "nakręcał" i było trochę groźnych momentów, my staraliśmy się wyprowadzać kontry. Uważam, że wynik meczu jest sprawiedliwy – podsumował opiekun łomżan. Na konferencji prasowej nie pojawił się za to Franciszek Smuda. Były selekcjoner reprezentacji Polski desygnował w swoje zastępstwo drugiego trenera Marcina Broniszewskiego. - W porównaniu do poprzednich meczów zagraliśmy bardzo słabo. Zabrakło przede wszystkim boiskowej agresji, nie tworzyliśmy też sytuacji bramkowych - tłumaczył stratę punktów opiekun łódzkiego Widzewa.