Przechodząc do rzeczy. Pan Zborowski pyta, czy podstawą rozwoju gospodarczego mogą być: ul. Meblowa (jego zdaniem zbyt szeroka, zbyt kosztowna) a także ponad 100 ha działek inwestycyjnych (wytyka, że tylko kilka ha to działki miejskie). Chciałbym polecić Panu Zborowskiemu więcej edukacji i podróży – może do Białegostoku, Suwałk czy Ostrołęki. Tam zobaczyłby szerokie ulice, które właśnie otwierają wielkie obszary w granicach miasta – poprzez porządny dojazd i doprowadzoną infrastrukturę. A to, że te działki nie są miejskie? Czy Pan Zborowski ma coś przeciwko temu, że właściciele terenów skorzystają ze swego świętego prawa własności i zarobią na sprzedaży? Czy inwestor pobuduje zakład na działce miejskiej czy prywatnej, dla Łomży to ten sam efekt – nowe miejsca pracy i odprowadzane do kasy miejskiej podatki.
Czy podstawą rozwoju może być Park Przemysłowy Łomża? Owszem. Budowany jest w formule umożliwiającej działalność komercyjną od pierwszego dnia (dlatego unijne dofinansowanie nie jest większe). Jako spółka prawa handlowego, Park musi sam zapracować na dodatni bilans. Prawie wszyscy moi kontrkandydaci w wyborach przyznają, że idea pomocy młodym przedsiębiorcom w Parku jest dobra. A że mają inne pomysły na jej realizację – ich prawo.
Podobno zadłużam niebotycznie miasto. Na koniec 2010 r. zastałem Łomżę zadłużoną na 48 mln zł i z zobowiązaniami inwestycyjnymi na rok kolejny. Musiałem je realizować i to właśnie na drogi, stadion, autobusy, wysypisko śmieci musieliśmy wraz z radnymi zaciągnąć 37 mln zł kredytu w 2011 r. Nie można było zerwać umów. Trzeba bardzo wiele złej woli, aby udawać, że się tego nie rozumie. W praktyce oznaczało to 77 mln zł zadłużenia na starcie kadencji (w międzyczasie część zobowiązań była spłacana).
O ile wzrosło zatem zadłużenie w latach 2011-14? Dokładnie o 33,7 mln zł. I nie zapomniajmy, że te 156 mln zł dotacji unijnych i krajowych, nad którymi Pan Zborowski tak spokojnie przechodzi do porządku, to pieniądze, które dostaliśmy dzięki pracy mojej i moich współpracowników z Urzędu Miejskiego. Pieniądze, których nie musimy zwracać i które służą rozwojowi Łomży. Nie odbierze mi Pan zasługi uzyskania 90 proc. dofinansowania w kilku inwestycjach, co oznacza 22 mln zł oszczędności dla budżetu miasta. Pieniądze te zdobyłem podczas tak bolących Pana moich nieobecności w ratuszu w czasie służbowych wyjazdów.
Pisze Pan o aferach, o nepotyzmie i kumoterstwie, ze zgrozą zauważając, że nikt z moich kontrkandydatów nie podchwytuje tych medialnych zarzutów. Może zatem warto zastanowić się nad ich realnym, a nie tylko medialnym znaczeniem. Nad odpowiedzialnością za słowa. Rzeczywiście, zdarzały się urzędnicze błędy, ale ja nie będę za to "ścinał głów" przed dokładnym wyjaśnieniem wszystkich spraw. Całe szczęście, że w naszym kraju to sądy orzekają o winie, nie dziennikarze.
Za prezydentury Jerzego Brzezińskiego na informację o spadającym bezrobociu Pan Zborowski przypominał, że prezydent miasta ma wpływ na "remontowanie szkół i ulic, na układanie chodników", ale nie na poziom bezrobocia. Wszyscy wiemy, że kształtują je niezależne od samorządu czynniki ekonomiczne. Teraz – chciałby przypisać prezydentowi wzrost bezrobocia. Pan Zborowski dowolnie przytacza i interpretuje liczby – przemilcza np., że po raz pierwszy od 2008 r. bezrobocie w okresie "posezonowym" spadło o ponad 300 osób w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego. To nie pasuje do realizacji "planu czteroletniego" – niszczenia prezydenta Łomży. I nie chodzi tu tylko o mnie. Podobne działania obserwowałem w poprzedniej kadencji. Czy może portal ma misję zbawiania Łomży od jakiejkolwiek władzy, o ile nie jest przez niego "namaszczona"? Całe szczęście są też inne media, nie "wciskające" odbiorcom swojej wizji świata...
Pan Zborowski najwyraźniej męczy się w Łomży, którą opisuje. Współczuję, chociaż miejsce zamieszkania to przecież nie konieczność, a wybór.
Żyjemy w różnych rzeczywistościach. W mojej - praca dla miasta nie polega na niszczeniu, ale budowaniu. To ciężka praca, ale tylko w ten sposób można coś zmienić. Zapraszam jednak Pana Zborowskiego do współpracy. Tylko może bez przykrywki dziennikarskiej - proszę jasno określić swoje polityczne poglądy i kandydować w wyborach, poddać swoją pracę i osiągnięcia publicznej ocenie, wziąć odpowiedzialność za miasto. Trudno bowiem będzie Panu utrzymywać dłużej to rozdwojenie – w połowie dziennikarza, który powinien przynajmniej próbować rzetelnego wypełniania zasad uprawiania tego zawodu, a w połowie propagandzisty realizującego jakąś "krucjatę" (własną? zleconą?). Odwagi!
Z poważaniem
Mieczysław Czerniawski
Prezydent Łomży